Bardzo lubię morze jesienią i zimą. Każdego dnia ma ono inne oblicze. Raz spokojne, niczym jezioro. Muskane delikatnym powiewem układa się w drobne, delikatne fale i koi cichutkim szmerem gonitwę myśli. Wpatrzona w dal czuję stan błogości. Patrząc na morze mam wrażenie, że unoszę się w inny wymiar z dala od problemów codziennej egzystencji.
Innym razem gwałtowne, burzące krew, przyspieszające oddech, jak namiętny kochanek. Silny wiatr targa włosy, a krzyk mew mieszający się z groźnym pomrukiem fal powoduje przypływ adrenaliny.
Czasem jest to tafla pomarszczonej wody odbijająca blask słońca wychylającego się zza obłoków.  A czasem grafitowe, szybko przesuwające się chmury próbują przejrzeć się w gwałtownej toni.

Tutaj, w ciszy i spokoju dużo łatwiej jest być proaktywnym. Bez pospiechu podejmować świadome decyzje. Poczuć przestrzeń wolnego wyboru – poczuć siebie, swoje JA.
Zobacz też: ProaktywnośćSamoświadomość

Odpowiedz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz używać poniższych tagów HTML:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>